sobota, 30 kwietnia 2016

ZARĘCZYNY ZERWANE

Po ostatnim wpisie na blogu w mojej przestrzeni rozegrała się istna wojna. Ciosy i razy zadawane były z każdej strony. Wszystko przez odmienność mojego zdania, oraz akt niebywałej zuchwałości, wypowiedzenia tego co jest tematem tabu w partii KORWiN.
Wszystko co wydarzyło się w ostatnim tygodniu jest doświadczeniem niezwykle rozszerzającym świadomość manipulacji w strukturach partii.
Chcę powiedzieć głośno, że nie mam pretensji do ludzi obrażających mnie. Wypisujących pod moim adresem najrozmaitsze brednie, tylko po to, by mnie ośmieszyć i skompromitować moją ocenę sytuacji. Nie dziwi mnie to i właśnie tego się spodziewałem. Mam pełne zrozumienie dla ludzi broniących swojej racji. To bardzo oczywiste zjawisko i opisane już w dziesiątkach książek psychologicznych. Ale o tym później.



Rozumiem to doskonale, bowiem jeszcze rok lub dwa lata temu w identyczny sposób brałem na bagnety każdego kto śmiał podnieść krytyczny głos na Janusza, Wiplera i cały KORWiN. Oczywiście wydawało mi się, że napędzam rozmowę merytorycznymi wywodami. Teraz moim byłym kolegom z partii wydaje się tak samo. Czytam więc rzeczy jakie wypisują o mnie i o moim przekonaniu.
Ja natomiast czuję się zupełnie identycznie jak ludzie z, którymi kiedyś tak zaciekle rozmawiałem. Rozmowa ziemianina z kosmitą mówiącym w innym języku. Mówisz do niego, a on cię nie rozumie. I nie ma najmniejszej szansy, by cię zrozumiał.
Jak to wszystko się odwraca wraz z położeniem obserwatora.  
Człowiek zaczyna dostrzegać kolejne elementy układanki niewidoczne jeszcze kilka tygodni wcześniej. Mogłem stać nad tymi pasującymi fragmentami i jak mantrę, powtarzać tezy i zapewnienia prezesa. I własnie dlatego nie dziwię się ludziom, bardzo sympatycznym, szczerym i inteligentnym. Nie chcę nikogo urazić, ale określenie osób, które kierują swe ataki na mnie i wszystkich posiadających inne zdanie, bardzo pasuje do pewnego cytatu wypowiedzianego przez Alberta Einsteina:

"Każdy inteligentny głupiec może uczynić rzeczy większymi, bardziej złożonymi i bardziej brutalnymi, ale potrzeba dotyku geniusza i wiele odwagi, by ruszyć coś w przeciwnym kierunku" .

Broń Boże nie mówię tu o sobie jako o geniuszu. Już i tak dostałem w twarz określeniem "monopolisty na prawdę". Zostałem określony jako człowiek pyszny i traktujący wszystkich jak ciemniaków. 
To zjawisko potwierdza się w przyrodzie każdego dnia. Najmocniej widać je podczas wyborów. Człowiek zostaje pochwycony przez pewna ideę, oplątany nią zaczyna identyfikować się z głosicielem przekonań. Potem zaczyna coraz mocniej obrastać w obce przekonania, a swoje zaczyna dostosowywać do głoszonej idei. 
To nie dzieje się natychmiast, to złożony proces. Do tego dochodzi zaangażowanie, wysiłek, finanse i cała masa aktywności. Wszak wierzymy całym sobą, więc potwierdzamy to myślą i czynem. 
Gdy jesteśmy już na tzw. haczyku, to lider, partii nagle zaczyna robić rzeczy zupełnie przeczące swoim zapewnieniom. Zaczyna szargać swą ideę najpierw delikatnie, a potem coraz mocniej nagina zasady ustalone podczas pierwszej randki pod gwiaździstym niebem. 
Takie zagranie nazywamy "niską piłką". Człowiek, zaczyna sam przed sobą udowadniać jak bardzo się myli. Przecież widzi coś, co nie może być prawdą. Przecież nie może być głupcem, który popiera takie zagrania. Lider pomaga mu oczywiście w utrzymaniu umysłu w sidłach. Tego co widzisz nie ma, a nawet jeżeli jest, to nie jest to moją winą. 
To inni. 
To głupcy. 
Źli ludzie. 
Reszta podobnych jemu również nawzajem się nakręca. Jedność umysłów. Przecież człowiek tak doceniany drobnymi tytułami i osiągnięciami w partii nie może dopuścić do siebie myśli o błędzie na samym początku. Jak to wpłynie na wymiar samooceny? 
Sam siebie nie nazwie w brutalny sposób. To inni są bezmyślni. 
Zaczyna się bronić przed sobą i przed całym światem.  Zajadle broni idei, która nie ma nic wspólnego z pierwszym oczarowaniem. 
Autentycznie on nie potrafi połączyć faktów, dziwnych przypadków, opinii innych ludzi, zamyka się na wszystko co może przypomnieć mu o tym, że mógł zostać zrobiony w balona. Wszak "chcącemu nie dzieje się krzywda" i jak teraz wytłumaczyć to swojemu EGO?? 
Mechanizm stary jak świat, z którego korzystają wszystkie partie. Wszystkie bez wyjątku. 
Potem zastanawiamy się czemu ci KODowcy są takimi ciemniakami? 
Czemu moherowe berety są takie głuche na krytykę socjalizmu?
Jak wyborcy PO mogą nie widzieć tych wszystkich afer i złodziejstwa?
Jak rolnik może głosować na PSL? Przecież oni niszczą polską wieś korupcją i układami.
I tak można wymieniać bez końca. Koniec jest przy niedzielnym stole gdy ojciec z synem łapią się za koszule, gdy synowa wyzywa matkę, która jest tą okropną .............tu można wstawić dowolne słowo opisujące partię.


Ten mechanizm jest powszechny. I ja też długo go nie dostrzegałem. 
To nieznośne umniejszanie naszej mądrości boli nas dotkliwie, tak jesteśmy zbudowani. Trudno sobie z tym poradzić bez świadomości mechanizmu i doświadczeń w tym zakresie. Na takie osoby mówimy "Mur" albo "Beton", a sami często zachowujemy się w identyczny sposób. 


JKM mówi o sytuacji w Elblągu parskając i chrząkając śmiechem do mikrofonu. Przekaz jest jasny. 
Jeden głupek sobie coś ubzdurał. Inny coś tam gada. Szkoda słów. To idioci. 
Jak ja mogłem wcelować w 4,97% wyniku wyborczego. Przecież jeżeli tu chodzi o pieniądze to powinienem mieć jak największy %. Im większy ten procent tym większe pieniądze. 
I ten człowiek mówi o manipulacji jakiej jest poddawany w TVN na każdym kroku. Setki filmów na YT tłumaczą słowo po słowie co powiedział i co chciał przekazać. 
Tu jednak jemu samemu manipulacja przychodzi niezwykle łatwo. 

"  Czara goryczy przelała się w dniu wieczoru wyborczego. Wtedy po rozmowie z kilkoma liderami zrozumiałem, że celem ostatecznym jest subwencja. Nie próg wyborczy, ale kilkanaście baniek." 

- ta subwencja była jak gwiazdka z nieba. Nikt z ludzi wiedzących jak wygląda kampania wyborcza nie liczył na przekroczenie progu. Celem było wykręcenie jak największej subwencji. To, że cyfra zatrzymała się w takim komicznym miejscu jest kaprysem losu i zwykłym szczęściem. Można dalej pozorować ruchy ambitnego działania i wpływu na....
No właśnie. Na nic. 
Opisałem to tak..   

 "Cała kampania to wielka ściema.Liderzy doskonale wiedzieli o poziomie fachowości w kampanii, a mimo to mówili o możliwych 10%. Wszystko to było podtrzymywane przez JKM przy każdej wypowiedzi. Myślicie, że nastąpiły jakieś rozliczenia osób odpowiedzialnych za kampanię, jakieś wnioski, debata, cokolwiek...nic."

-nic nie nastąpiło, bo przy następnej okazji będzie identyczna sytuacja z odrobinę większym naciskiem na słowo "pozory". Opisałem to nie tylko ja, ale też Łukasz Nosarzewski i Rafał Bojaczuk, który z racji pełnienia funkcji skarbnika miał wgląd w system finansów. Opisał to w swoim oświadczeniu za, które doznał tego samego napiętnowania. Pamiętajcie, że ośmieszenie to potężna broń w polityce.
Zresztą osób, które znalazły się w identycznej sytuacji jest cała masa. Po naszym głośnym oświadczeniu posypały się wiadomości od ludzi z całej Polski. Wyłania się obraz tragiczny. Nie będę cytował wpisów, bowiem to nadaje się na osobny post. Jest tego naprawdę dużo. Zacytuję jeden fragment wpisu od człowieka, który przez kilka lat był przy boku JKM realizując rozmaite kampanie i wydarzenia.
"Obserwowałem JKM przez 24 godziny na dobę i proszę mi wierzyć nie da rady przez 24 godziny zgrywać wariata. On się osłaniał dziesiątki razy. Tam nie ma czystych intencji"  

Żegnam przygodę z KORWiNem i zaczynam zupełnie nowy etap bogatszy o doświadczenia wyniesione z partii. Ten czas mimo wszystko nie był dla mnie stracony. Drugi raz nie dam się nabrać na sztuczny miód. Pozdrawiam i wszystkim nieprzejednanym szczerze życzę powrotu na ścieżkę prawdy. Wasza energia jest potrzebna w zupełnie innym miejscu, ale do tego trzeba dojrzeć lub zobaczyć coś więcej niż prywatna korzyść.


            

czwartek, 21 kwietnia 2016

Sztuka zniechęcania...

Dobrze ciągnął...ale urwał. Znacie to powiedzenie? Ja znam je, aż za dobrze.
Ten wpis robię szczególnie dla młodych ludzi.
Ludzi, którzy tak jak ja zapragnęli złożyć swą energię na ołtarzu zmian w Polsce. Tak bardzo chciałem znaleźć ludzi, którym zależy... że stałem się ślepcem.
Znalazłem ich, ale w zupełnie innym miejscu niż się spodziewałem. Tym ludziom za wsparcie dziękuje.
Ten tekst mógłbym w zasadzie napisać cytatami. Pewna pruska świnia zwana Otto von Bismarck napisała dawno temu znaczący cytat: "Ludzie nie powinni widzieć jak robi się kiełbasę i politykę". Ta kanalia trafnie określiła poziom transparentności społecznej. Wszak do dziś ten prusak jest twórcą naszego opresyjnego systemu emerytalnego zabijającego nas po kawałeczku każdego dnia.
Niestety ja zajrzałem w samo serce maszynki do mielenia mięsa. I coś bezpowrotnie się zmieniło. Zawsze brzydziłem się polityką i pogardzałem partyjniactwem, ale postanowiłem w imię wyższych ideałów złamać swą niechęć i w sposób organoleptyczny sprawdzić jaka jest prawdziwa intencja ruchów wolnościowych opartych na patriarchacie Janusza Korwin-Mikkego. Zaliczyłem dwa twory: KNP, które się rozpadło i KORWiN gdzie pomimo funkcji jaką pełniłem (prezes oddziału) okazało się, że nie jestem nawet członkiem. Taki paradoks. Może to i lepiej. Dla mnie to też był szok, ale słowo szok bardzo szybko w tej partii przechodzi w słowo "standard", a to momentalnie zamienia się w "obojętność".
Dlaczego teraz? Przecież teraz dopiero gigantyczna szansa przed wami. Dostaliście subwencję. Przed wami konwent i....
No własnie. Nie potrafię dłużej zwodzić ludzi wyimaginowanym celem w KORWiNie. Tego celu najzwyczajniej nie ma, a im więcej docierało do mnie informacji, tym mocniej obraz układał się w zaplanowaną całość. Ten cel jest skalibrowany w taki sposób, by przez kolejne dekady próbować i zmagać się z przeciwnościami jakie są sztucznie tworzone wewnątrz partii.  Bo chodzi o to, by nie złapać, lecz gonić króliczka, który podobno ucieka od 30 lat dziwnymi skokami.
Kto mądry niech sobie dopowie resztę.
Ja mam już 100% pewność. To proste. Jeżeli zaakceptowaliście ustalenia okrągłego stołu i zobaczyliście dokumenty wysypujące się z różnych szaf. Jeżeli spróbujecie ogarnąć skalę kontroli z lat 80,  zrozumiecie mechanizm jaki działa pod płaszczykiem nieporadności, śmieszności i doboru kadr bazujących na egoistycznej bylejakości. Idealny hamulcowy istnieje i nikt go nie musi szukać. Rzeczy oczywiste zawsze są na samym widoku i nie wymagają ukrywania. Oczywiście to zawsze jest wina złych komunistów, którzy sypią kłody pod nogi od tylu lat. Ja również tak myślałem, z zewnątrz to nawet jest trochę logiczne i poparte słowami samego JKM, jednak widząc tryby od środka bardzo szybko dochodzimy do wniosku, że rola "złych innych" to bzdura wymyślona na potrzeby systemu.
Im szybciej zrozumiemy fakt kontroli każdej  politycznej ścieżki, tym szybciej będziemy mogli się przegrupować i podjąć realny front zjednoczenia dobrych ludzi. To jest prawdziwy koszmar planistów. Zjednoczenie dobrych ludzi.  



W planie miało być coś zupełnie innego. Ludzie o twardych kręgosłupach moralnych z jasnym nastawieniem na słowo POLSKA. Takich poszukiwałem. I takich odnalazłem na dole w oddziałach. Wspaniali ludzie bez prawa głosu w sprawach partii, poświęcali swój czas, swoje pieniądze na samą możliwość walki. Dla idei. Tak rodzi się coś wielkiego i każdy z nas to czuł. Jeżeli w każdym oddziale pojawiła się taka chemia, taka wola walki, poświecenia to jedyne czego musi wystrzegać się lider partii, to roztrwonienia tej pozytywnej energii. Wydawałoby się to oczywiste. Pracowaliśmy więc w pocie czoła mając znikomą wiedzę o tym, jak na górze zawiązuje się spółdzielnia pod wezwaniem nowoczesnego, wojowniczego lidera.
I wtedy coś w nas pękło. Jak można krzyczeć "Oderwijmy świnie od koryta" i obserwować liderów robiących sobie dobrze? Przecież to PSL w czystej postaci. Fasada i gładkie słówka wypowiadane do kamer przestały pasować do tego co się odsłaniało. Czara goryczy przelała się w dniu wieczoru wyborczego. Wtedy po rozmowie z kilkoma liderami zrozumiałem, że celem ostatecznym jest subwencja. Nie próg wyborczy, ale kilkanaście baniek. Smutne, ale większość ludzi wewnątrz doskonale o tym wie. Cała kampania to wielka ściema. W momencie gdy nam po plecach płynął pot, inni turlali się po podłodze ze śmiechu widząc dowody wpłaty ludzi wierzących w sukces KORWiN. Liderzy doskonale wiedzieli o poziomie fachowości w kampanii, a mimo to mówili o możliwych 10%. Wszystko to było podtrzymywane przez JKM przy każdej wypowiedzi. Myślicie, że nastąpiły jakieś rozliczenia osób odpowiedzialnych za kampanię, jakieś wnioski, debata, cokolwiek...nic.
Nawet nie będę opisywał spotkania powyborczego. Niepotrzebne są tak mocne słowa.

Mam prawie 40 lat i trochę za stary jestem na naiwnego kuca zapatrzonego w Korwina. Widzę co dzieje się w kraju i UE i mam dosyć kiwania palcem w bucie na potrzeby kontrolowanej opozycji. Dodanie na końcu zdania w Brukseli "a po za tym UE musi zostać zniszczona", to trochę za mało w mojej ocenie.
Dlatego informuję, że odcinam się od KORWiN definitywnie. Obojętnie czy jestem prezesem czy też nie. Ustępuje z tego fikcyjnego stanowiska, a jako człowiek nie będący nawet członkiem mogę powiedzieć więcej i dosadniej. Nie mogę dłużej patrzeć jak ludzie na dole marnotrawią swoją energię przez niezrozumiałe kaprysy i frazesy prezesa. Widzę jak podcinane są skrzydła ludziom przez przemyślane potykacze mające jeden cel: w odpowiednim punkcie programu upuścić parę z rosnących słupków poparcia. Mam tego serdecznie dość. Mam dość partii, która istnieje tylko na Facebooku, a jej liderzy mierzą poparcie krajowe w lajkach. Mam dosyć kompromitacji i tłumaczenia innych. Mam dość ośmieszania mego oddziału pomysłem dofinansowania kwotą kilkudziesięciu złotych w momencie gdy partia przejmuje dziesiątki milionów złotych. Mam dość cenzury w grupach wewnętrznych i układów rozchodzących się promieniście od dwóch czołowych postaci.
Mam dość kompletnego braku profesjonalizmu i żerowania na młodych naiwnych kucach robiących wszystko za wszystkich. I mogę tak wymieniać długo...
Ale największy żal mam do tych osób, którym zaufałem, do osób które pomimo tego, że mają pełną świadomość prowadzonej gry, dalej przesuwają pionki po szachownicy zwodząc kolejne setki dzieciaków. Prawda jest brutalna. Gdy zobaczyłem poziom zorganizowania wewnątrz, to złapałem się za głowę. Oddział elbląski mógł z marszu przejąć wszystkie obowiązki w kraju, oraz udzielać korepetycji z planowania i strategii działań. Grupa kilku chłopaków siedzących na trzepaku pod blokiem ma większe pole oddziaływania na okolicę niż internetowe oddziały na FB w całej Polsce. Pozory, Pozory, Pozory...Koszmar.
Okrągłe słowa wyrażane tylko do oka kamery. Punkty grzania. Karyny. Rozgłos. I tak w koło Macieju.



Piszę to zwłaszcza do osób, które w rożnych wyborach oddały na mnie swój głos. Wielu ludzi zna mnie osobiście i wie z jakiej gliny jestem ulepiony. Niestety firmowałem swoim nazwiskiem partię, która nie myśli o żadnej konsolidacji prawicy, nie myśli o budowaniu Wielkiej Rzeczypospolitej. Firmowałem partię, która istnieje tylko po to, by wypełnić lukę na prawicy i zebrać elektorat buntu. Ten rektorat zostaje przeżuty i wypluty. Po tym zabiegu młody człowiek znajduje się w stanie całkowitego braku zaangażowania i apatii. Traci wiarę w sens ideałów i jest niezdolny do podjęcia działania. Najzwyczajniej ma sobie dać spokój z Polską. Maszyna zniechęcania i bezradności. Tylko partie mogą coś zmienić...więc odpuść sobie chłopie.
Przepraszam Was serdecznie, ale wiem, że wielu z Was czytając te słowa czuje się oszukanym.
Stało się tak bo zaufaliście mojej osobie. Ja natomiast zaufałem innym.
Wybaczcie mi.

Zakończę tekstem jaki usłyszałem z ust pewnego lidera z samej góry. Przyjechał do nas i wizytował nasze biuro wyborcze. Zachwycił się miejscem i stylem lokalu.
- Wyglądacie prawie jak profesjonalna partia...
Ludzi słyszących to ogarnęła złość i zdziwienie.
-Taki żart...szybko dorzucił lider widząc, że chyba za bardzo poluzował język.
 
Wielu ludzi opluje mnie po tym wpisie.
Posądzi o jakieś chore ambicje, o kłamstwo, o pranie brudów, lub parcie na kasę. Przeważnie tym się zwalcza takich niepokornych.
To nieprofesjonalne. Tak się nie robi.
Długo nad tym myślałem. Wielu takich jak ja odchodzi w zupełnej ciszy. Unoszą się honorem i znikają. Jesteśmy środowiskiem które jeżeli jest szczere, ma bardzo mocno wpojone wartości. Dlatego właśnie postanowiłem to napisać. Chcę złamać tabu, by ostrzec przed zwodniczym działaniem mającym nas odwieść od prawdziwej istoty pojednania:

BÓG, HONOR, OJCZYZNA. 

Zawsze głośno.
Zawsze w odpowiedniej kolejności.
Jedno nie może istnieć bez drugiego. Nierozłączne.    

Łączna liczba wyświetleń

Archiwum bloga