niedziela, 26 października 2014

Podziemie ciasteczkowe


Pracowałem kiedyś w firmie będącej dystrybutorem słodyczy, które właśnie lądowały w sklepikach szkolnych. Z racji swej świadomości żywieniowej przeżywałem mega dylemat wchodząc do szkoły z każdym nowym produktem. Widziałem te kolejki dzieci i cierpiałem. Nie popracowałem tam zbyt długo. Czułem się trochę jak handlarz śmiercią J widząc te wszystkie dodatki E. 
Potem zacząłem przyglądać się dzieciom robiącym zakupy w osiedlowych sklepach i marketach. Odbicie sklepikowej kolejki. Troszkę już starsze i z większym budżetem, bo na dwie torby chipsów plus 1,5 litrowy energetyk, ale to były te same dzieci. Kolejną obserwacją były rodziny przy kasach w marketach. 

Tata, mama, córka i synek wszyscy jak kropla wody utuczeni w typowo postępowy sposób. Lustruję taśmę… jest tam wszystko, lecz na próżno szukać zieleniny, owocu, jakiegoś produktu nieprzetworzonego. Najbliższy naturze był „Słoik Kociołek- danie coś tam” ,a podstawowy napój to coca-cola. Gdybym zapytał tych ludzi o zdanie w sprawie produktów w sklepiku szkolnym powiedzieliby to co wszyscy: Oczywiście trzymajmy dzieci jak najdalej od tych niezdrowych słodyczy. Komiczna sprawa. 

Może jestem przewrażliwiony troszkę na tym punkcie, bowiem w moim domu przykładamy niezwykła wagę do spraw żywienia i nawyków, jednak pomysł centralizowania i nakładania kolejnych zwolnień z bycia porządnym rodzicem to koszmar w naszym państwie. 
Moje dzieci 7 lat i 4 lata dokładnie wiedzą co jest zdrowe i po co wyciągać rękę. 
Nawyki już procentują: lepszą odpornością, zdrowymi zębami i nienagannym rozwojem intelektualnym. To oczywiste i normalne. 
Jednak zbudowała to praca mojej żony i moja. Nie dokonał tego minister Arłukowicz, nie zrobiła tego pani intendentka czy przedszkolanka. 


Dziecko składające się z tostów, tanich parówek, chipsów, coli i słodyczy będzie niebawem kaleką i jest to niemal pewne jak bankructwo ZUSu. Oczywiście chwilę  potrwa nim organizm w wieku lat kilkunastu zacznie wystawiać pierwsze rachunki podsumowujące działalność kaloryczną. 
To straszne jak państwo w obłudny sposób próbuje pokazać, że ratuje nas przed epidemią otyłości. Zupełnie omijając dwie podstawowe przyczyny:
1- zerową świadomość żywieniową (zresztą często jest to zerowa świadomość wszystkiego od polityki przez cały światopogląd)
2- zwykłą biedę i poświęcanie 95% swego czasu na pracę okrojoną przez państwowe haracze.
To może Państwo zacznie edukować społeczeństwo? 
Zamiast Piotra Kraśki przyciągającego elektorat PO, pokażą panią dietetyk? 
Niech zrobią serial o grubasach, w których zakocha się  cała Polska, a potem niech 20 odcinków pupile umierają na raka jelita grubego? Płacz w narodzie, szok i debata społeczna. 

Niech mądra para z telewizji śniadaniowej nie pitoli o torebce Dody tylko o piramidzie żywieniowej. Niech prawo wymusi na producentach zawieranie prawdziwej informacji o dodatkach na etykiecie. To są realne rzeczy do zrobienia!                                                                                      

I sprawa najważniejsza! Niech rządowa mafia zostawi ludziom pieniądze w kieszeni. Duża część tych ludzi gdyby tylko miała więcej w portfelu, inaczej dobierałaby produkty.

Jeżeli lobby producentów przekąsek narzuca w UE swoje racje i ich dodatki do żywności  przechodzą bez szemrania w produktach, to w jaki sposób głupawi politycy chcą określić co jest zdrowe, a co niezdrowe? Warto dodać, że w pierwotnej wersji ustawa miała ściśle zapisane wykluczenia dotyczące ewidentnych toksyn. Oto one:



 Niestety natychmiast zareagowało korporacyjne lobby spożywcze i w mgnieniu oka ustawie zostały wybite wszystkie zęby. Wszelkie paragrafy i ścisłe zapisy substancji niedozwolonych zostały wymazane. Pozostała miałka populistyczna ustawa regulująca coś co sami rodzice powinni ustanowić w zakresie swego domu. 
Coś co rodzice w szkole mego dziecka osiągnęli już dawno ustalając produkty w sklepiku, będzie teraz regulowane idiotycznym prawem. Rozpocznie się ciasteczkowe podziemie i przemyt batoników. Zakazany owoc to już zupełnie inna kategoria grzechu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń

Archiwum bloga