Najnowsze zestawienie Międzynarodowego Funduszu Walutowego
mówi dobitnie:
„Prezydent Władimir Putin, decydując
się na wprowadzenie embargo na produkty spożywcze w odpowiedzi na zachodnie
sankcje, uderzy przede wszystkim w kraje bałtyckie, Polskę i Norwegię.”
(przepraszam
za dosadną grafikę, ale inaczej nie można przedstawić stanowiska naszego rządu)
Prezydent Władimir Putin, decydując się na wprowadzenie
embargo na produkty spożywcze w odpowiedzi na zachodnie sankcje, uderzy przede
wszystkim w wymienione kraje.
Przypomnę, że
Rosja objęła zakazem importu: nabiał, owoce, warzywa, mięso i owoce
morza. Posiadając alternatywę importu z państw „zaprzyjaźnionych” straci niewiele,
na jakości i cenie w/w produktów. Podstawowym wskaźnikiem, według którego ocenia się skutki
rosyjskiego embarga, jest udział zakazanych produktów w całkowitym eksporcie
danego kraju do Rosji. Przedstawiono to w ujęciu rocznym.
Największe baty otrzymali Norwegowie. Prawie 80 proc.
norweskiego eksportu do Rosji (głównie ryby) zostały objęte
embargiem.
Na drugim miejscu jest niespodziewanie Australia, która eksportuje
do Rosji głównie owoce i produkty mleczne. W jej przypadku analogiczny odsetek
wyniósł 34 proc.
Trzecim krajem na podium w ujęciu rocznym zostaje Hiszpania z
ponad 25 proc. cyfrą całego eksportu do
Rosji.
Polska znalazła się poza miejscem medalowym, nasz wskaźnik
wyniósł 10 proc dla eksportu wschodniego.
Warto porównać sobie zestawienie
naszych walecznych i nieustępliwych sąsiadów. Udział niemieckich i
amerykańskich produktów objętych embargiem w całkowitym eksporcie do Rosji wyniósł
odpowiednio ok. 2 proc. i ok. 6 proc.
By wskaźnik poszkodowania był właściwie zrozumiany należy
odnieść się do drugiego wskaźnika jakim, jest udział eksportu objętych
embargiem dóbr w całym PKB danego państwa. Mówiąc prosto: Ile z tego mieliśmy w
całościowym portfelu państwa.
Według tego wskaźnika największe cięgi dostanie Litwa. Eksport
produktów do Rosji, które zostały zablokowane odpowiada za 0,6 proc. PKB tego
kraju.
Następna w kolejce największych strat, są Estonia i Łotwa.
Analogiczny wskaźnik w przypadku tych krajów wynosi ok. 0,37 proc i ok. 0,33
proc.
Zaraz za nimi jest Polska.
Pomimo zaklinania rzeczywistości w szklanym ekranie przez ministra M.
Sawickiego, eksport objętych embargiem towarów odpowiada prawie za 0,25 proc.
PKB.
Za nami jest Norwegia gdzie
udział ten wynosi ok. 0,22 proc. PKB.
No i przyjrzyjmy się zachodnim bojownikom, dla których wykonujemy całą krecią robotę. Wskaźnik Niemiec wyniósł ok. 0,03 PKB,
zaś dla Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii zaledwie ok. 0,01
PKB. Niesamowite uderzenie po kieszeni.
Podsumowując, rosyjskie embargo uderzy tylko w gospodarki
krajów bałtyckich, Polski i Norwegii. W przypadku największych anglosaskich
„wrogów” Rosji cios będzie jak muśnięcie skrzydełkiem motyla. Dla USA i
Wielkiej Brytanii, czy też coraz bardziej niechętnych wobec Rosji Niemiec,
straty będą znikome na tle ich wielkich struktur gospodarczych.
Są to statystyki, które nie obejmują wycofującego się
rosyjskiego biznesu zwłaszcza ze ściany wschodniej.
„- Dla polskiego biznesu to będzie
katastrofa, dla Rosjan tylko niedogodność” – mówią analitycy biznesu.
Polscy politycy tak długo przyjeżdżali na granicę objętą
umową MRG- Mały Ruch Graniczny, tak długo nawoływali do likwidacji umowy i
zemsty na Putinie, że w pewnym momencie ktoś w Moskwie dosłyszał te głosiki.
Dla Rosjan ta umowa jest korzystna lecz już mówią otwarcie o likwidacji MRG.
Wiele o tym pisałem wcześniej w formie domysłów, dziś jednak to staje się
faktem. Zdecydowaną większość, czyli aż 95,7 proc. osób
przekraczających granicę lądową z Rosją, w IV kwartale 2013, stanowili obywatele
Rosji, którzy tylko w tym okresie zostawili w Polsce niemal 190 mln zł. Co
ważne, wydatki te systematycznie rosną i w znacznym stopniu możliwe są dzięki
małemu ruchowi granicznemu.
Na likwidacji MRG straciłyby nie tylko sklepy.
Coraz częściej Rosjanie przyjeżdżają bowiem do naszych hoteli i jedzą w naszych
restauracjach. Coraz liczniej odwiedzają festiwale i miejsca rekreacji. W
każdym z tych miejsc zostawiają spory zastrzyk gotówki.
Na 8 marca, który w Rosji
jest świętem państwowym, planowano nawet akcję w mediach społecznościowych
zachęcającą do wypadu na weekend do Gdańska. Ostatecznie jednak Pomorska
Organizacja Turystyczna pod naciskiem politycznym z pomysłu zrezygnowała.
Na
likwidacji stracą nasi fryzjerzy, zakłady naprawy samochodów, hurtownie
motoryzacyjne i wiele innych lokalnych firm współpracujących z turystami.
Cała ściana wschodnia korzysta z tego gigantycznego zakładu
pracy, jakim stała się granica. Dzięki prostej ekonomii (
MY-paliwo/ONI-żywność) całe rodziny mają co włożyć do gara. Mówimy o regionie
z przodującym bezrobociem w kraju. Sam przekraczam granicę korzystając z normalnego
cenowo paliwa. Bandycka stawka w naszym kraju za litr paliwa daje nam możliwość
odrobiny oddechu i ucieczki od aparatu podatkowej opresji.
(zdjęcie zdobiące artykuł o zablokowaniu granicy przez ludzi
pogwałconych zasadą prawa działającego wstecz w naszym kraju)
Mały ruch graniczny miał być z założenia sposobem na polepszanie współpracy
środowisk lokalnych i wymiany międzyludzkiej, na jego likwidacji traciłyby
również społeczności lokalne. Warto też zauważyć, że obwód kaliningradzki
uchodzi za najbardziej otwartą i proeuropejską część Rosji właśnie dzięki MRG.
Wystarczy wysiąść z samochodu i porozmawiać z ludźmi
stojącymi w kolejce na granicy. Usłyszymy jak bardzo się boją tego, co
nadchodzi. Usłyszymy też jak bardzo są świadomi tego, kto rządzi naszym krajem.
„Panie to banda osłów na smyczy. Robią
wszystko dla innych. Nas Polaków mają głęboko w dupie”
Ktoś to słyszy?
Wątpię.